U nas usłyszysz głos Boga.
1. Bóg mówi w ciszy
Wyciszenie wewnętrzne oraz milczenie zewnętrzne jest koniecznym warunkiem modlitwy i życia duchowego w ogóle. Modlitwa jest bowiem rozmową, w której najpierw jesteśmy zaproszeni do słuchania tego, co Bóg do nas mówi. Modlitwa nie jest przede wszystkim mówieniem człowieka. Modlitwa jest najpierw otwieraniem się na Słowo Boga. Bóg zaś mówi w ciszy. Pismo św. stwierdza, iż na ulicy Jego głosu nie usłyszysz. I właśnie dlatego, że Bóg mówi w ciszy, konieczne jest wyciszenie wewnętrzne i milczenie zewnętrzne. Bóg mówi w ciszy, ponieważ nie gwałci ludzkiej wolności. Krzyk jest wyrazem przemocy. Im głośniejszy i częstszy krzyk, tym większa przemoc.
W naszych relacjach międzyludzkich pojawia się nieraz wiele przemocy związanej z wywieraniem na siebie nawzajem presji poprzez podnoszenie głosu i krzyk. Próbujemy wywierać nacisk psychiczny posługując się hałaśliwym i chaotycznym przemawianiem do bliźnich. Bóg natomiast nie posługuje się krzykiem.
W milczenie zewnętrzne i wyciszenie wewnętrzne możemy wejść w pełni tylko w wolności. Jeżeli chcemy, aby milczenie, cisza miały na nas pozytywny wpływ, musimy je przyjąć dobrowolnie, w wolności. Nie da się bliźniemu nakazać wyciszenia wewnętrznego. Jeżeli kogoś zmusilibyśmy do milczenia zewnętrznego, będzie to niedobre milczenie, ponieważ będzie naznaczone pewną formą przemocy. Stosowanie przemocy rodzi zaś łatwo bunt. Wolność w milczeniu zewnętrznym oraz w wyciszeniu wewnętrznym jest jakimś szczególnym warunkiem modlitwy. Nasza modlitwa może rozwijać się tylko w wielkiej wolności. Wolność na modlitwie jest pewną — o ile tak możemy powiedzieć — przestrzenią w ludzkim sercu, w którą Bóg wchodzi. Jeżeli człowiek nie powierzyłby swojej wolności, swojej woli Bogu, modlitwa byłaby niemożliwa.
2. Hałas współczesnej cywilizacji.
Zwróćmy uwagę, że współczesna cywilizacja charakteryzuje się bardzo mocnym oddziaływaniem na nas silnymi bodźcami zewnętrznymi. Bodźce te widoczne są choćby w środkach społecznego przekazu. Są one nie tylko mocne, ale niekiedy wręcz brutalne. W wielu programach istnieje już nie tylko wiele krzyku i hałasu, ale ukazuje się także przemoc fizyczną: zadawanie cierpienia, uśmiercanie, brutalne sceny seksualne.
Dlaczego środki społecznego przekazu odwołują się dziś do gwałtowności, przemocy, niekiedy nawet do perwersji? Dlatego, iż człowiek stał się niewrażliwy na codzienne, normalne bodźce. Spokojnym, subtelnym opowiadaniem o ludzkim życiu, o ludzkiej miłości nie można już nikogo zachwycić. Takie bodźce wydają się być już za słabe. Na takich programach nie można już zrobić interesu. Stąd właśnie odwołanie się do przemocy i perwersji. Jan Paweł II w Liście do Rodzin mówi, że pewne elementy naszej cywilizacji są chore. Na pewno bardzo chore w naszej cywilizacji jest ukazywanie w środkach społecznego przekazu przemocy, brutalności, gwałtu, krzyku. Kiedy przez dłuższy czas podlegamy oddziaływaniu takich właśnie mocnych obrazów, wówczas tracimy wrażliwość. Nie jesteśmy już w stanie usłyszeć ani siebie samych, ani też drugiego człowieka. Po prostu nie jesteśmy w stanie słuchać.
Chorobą naszych czasów jest niezdolność do słuchania. Nie umiemy siebie nawzajem słuchać, ponieważ nosimy w sobie jakiś wielki niepokój, który czyni nas niewrażliwymi na siebie samych i na bliźnich. Wejście w wyciszenie wewnętrzne i milczenie zewnętrzne w tej sytuacji może okazać się czymś bardzo trudnym; może okazać się wręcz doświadczeniem bolesnym. Jeżeli jesteśmy przyzwyczajeni do ciągłego krzyku i hałasu, wówczas staje się to utrwalonym stylem życia. I chociaż styl ten nas męczy, to jednak nie umiemy się od niego oderwać. Jest to wówczas pewna forma narkotyku, który codziennie zażywamy. Alkoholik bywa wprawdzie udręczony nadużywaniem alkoholu, nie umie jednak bez niego żyć. Kiedy zaś usiłuje zerwać z nałogiem, doświadcza wielkiego głodu alkoholowego. Dla wielu z nas wyciszenie wewnętrzne i milczenie zewnętrzne może być trudne. Jesteśmy bowiem nieraz wręcz uzależnieni od hałaśliwych dźwięków i obrazów naszej cywilizacji audiowizualnej.
W milczeniu zewnętrznym i wyciszeniu wewnętrznym ujawnia się to, kim naprawdę jesteśmy. Ujawnia się cały dławiony do tej pory niepokój wewnętrzny, zagubienie, poczucie żalu i krzywdy, wielkie poczucie winy, gniew czy wręcz agresja wobec innych, kompleksy niższości lub też nasze chore ambicje. Kiedy wchodzimy w głębsze wyciszenie wewnętrzne oraz milczenie zewnętrzne, te i tym podobne uczucia dopadają nas nieraz jak sępy. W ciszy ujawnia się wszystko to, co udaje nam się zdusić i zdławić poprzez krzyk, hałas, gwałtowne i silne przeżycia wywołane sztucznymi dźwiękami i obrazami.
Oglądałem kiedyś polski film o samotnej matce, kobiecie bardzo zagubionej i znerwicowanej. Pamiętam z niego jedną szczególną scenę. W przypływie szczerości kobieta ta powiedziała do swojej koleżanki: Tak chciałabym wyjechać na dwa tygodnie, odpocząć gdzieś w ciszy. Koleżanka zaś, która ją dobrze znała, odpowiedziała jej: Ty w ciszy, dwa tygodnie? Przecież ty pięć minut nie umiesz być sama.
Często narzekamy na przepracowanie, przemęczenie, na brak czasu. Jest to jednak tylko pewien pozór narzekania. Mówiąc bowiem nieco paradoksalnie, z naszym przepracowaniem i przemęczeniem jest nam nieraz bardzo dobrze. Z jednej strony narzekamy na przemęczenie i przepracowanie, a z drugiej strony zaś, kiedy mamy dłuższą chwilę nie wiemy, co z nią zrobić. Zagospodarowanie wolnego czasu, który nagle spada nam z nieba, stanowi dla nas nie raz poważny problem. Często nie umiemy wypoczywać, nie umiemy reflektować nad sobą, nie umiemy spokojnie spotykać się z innymi, z Bogiem. Uciekamy w oglądanie mocnych programów audiowizualnych, w tanią lekturę, w konsumpcję. Tak szybko nieraz męczy nas rozmowa z Bogiem, z ludźmi, męczy nas głębsza refleksja nad swoim życiem. Dla wielu z nas zapracowanie jest bardzo dobrym alibi, żeby nie wejść w siebie i nie dowiedzieć się, co właściwie nam jest, na co właściwie jesteśmy chorzy.
Wejść w ciszę, to jednocześnie zrezygnować z owego alibi. Wejść w ciszę to przestać się oszukiwać. I właśnie dlatego dla wielu ludzi cisza może być trudna, a nawet bolesna. Szansą ciszy jest z jednej strony odkrycie prawdy o naszym ludzkim życiu, prawdy o źródłach naszego niezadowolenia z siebie, z innych, prawdy o źródłach naszego zagubienia; z drugiej strony zaś cisza jest szczególną okazją do szukania ratunku i wyjścia z naszej zagmatwanej sytuacji życiowej.
Bóg przemawia w ciszy. Ustami proroka Ozeasza Jahwe oznajmia: chcę ją (oblubienicę) przynęcić, na pustynię ją wyprowadzić i mówić jej do serca (Oz 2, 16). Na samym początku rekolekcji chciejmy prosić Boga o głębokie pragnienie wejścia w samotność serca, której domaga się modlitwa. Prośmy, abyśmy pozwolili się Bogu wyprowadzić na pustynię, byśmy chcieli usłyszeć Jego Głos.
Jeżeli rekolekcje te odprawiamy w większej wspólnocie, wówczas atmosfera skupienia i ciszy będzie zależeć od wszystkich; będzie ona wzajemnym darem wszystkich dla wszystkich. Mury domu nie mogą ofiarować nam milczenia. We wspólnocie wszyscy wzajemnie możemy sobie ofiarować skupienie i ciszę. Dar wyciszenia zewnętrznego jest delikatny, ponieważ domaga się wręcz jednomyślności wszystkich członków wspólnoty. Milczenie zewnętrzne w czasie wspólnotowego odprawiania rekolekcji jest wyrazem wzajemnego szacunku do siebie, jest wyrazem braterskiej miłości oraz świadectwem wiary.
3. Odpowiednie miejsce medytacji
Św. Ignacy zachęca, aby na czas rekolekcji oddalić się od przyjaciół i znajomych i zamieszkać w innym domu. Jeżeli nie jest to możliwe, proponuje, aby przynajmniej na czas skupienia rekolekcyjnego zmienić pokój mieszkalny.
Aby móc wejść w przedłużoną modlitwę medytacyjną trzeba koniecznie znaleźć odpowiednie miejsce; miejsce pełne ciszy, w którym wielość bodźców zewnętrznych nie byłaby przeszkodą w skupieniu i koncentracji. Z pewnością można modlić się w ulicznym gwarze. Można nawet robić medytację ulicznego gwaru. Takie doświadczenie może być jednak rzadkie i wyjątkowe.
Idź tam, gdzie mógłbyś być sam — podpowiada nam K. Tilmann — gdzie by ci nie przeszkadzano, w miejsce które promieniowałoby pokojem ze wszystkiego, co cię otacza. Być może będzie to twoje mieszkanie, kościół. Kiedy znalazłeś miejsce, które promieniuje pokojem, zatrzymaj się w nim.
Odpowiednie miejsce do medytacji odnajdujemy z jednej strony poprzez przeczucie wewnętrzne, z drugiej strony zaś dzięki doświadczeniu. Niekiedy trzeba spróbować modlić się w różnych miejscach, aby poprzez porównanie i praktykę móc wybrać to, które najłatwiej wprowadza nas w atmosferę wyciszenia, skupienia i pokoju. Swojego miejsca dla przedłużonej modlitwy trzeba nam nieraz z cierpliwością szukać przez dłuższy czas.
4. Potrzeba kierownictwa duchowego
Istotnym elementem rekolekcji ignacjańskich są rozmowy indywidualne z kierownikiem duchowym. Celem tych rozmów nie jest z pewnością jakakolwiek forma kontroli, nacisku psychicznego czy też paternalistycznie rozumianej opieki duchowej. Ignacy Loyola swoim doświadczeniem podkreśla wielką potrzebę wolności, hojności i zaangażowania w życiu duchowym. Jeżeli metoda ignacjańska okazuje się być dla wielu osób tak bardzo skuteczną, to tylko dlatego, iż odwołuje się ona do ich ludzkiej wolności, do ich szlachetności i wielkich pragnień duchowych. To one właśnie stają się źródłem ofiarnego zaangażowania w porządkowanie swojego życia oraz w szukanie i znajdowanie woli Bożej.
Głównym celem kierownictwa duchowego w rekolekcjach jest obiektywizacja doświadczenia wewnętrznego. W rozmowach indywidualnych przyglądamy się sobie jak w lustrze, rozeznajemy autentyczność naszego słuchania Słowa Bożego oraz naszego otwarcia na nie. W człowieku prowadzącym życie duchowe dają się bowiem słyszeć różne głosy: nie tylko głos Boga, natchnienia Ducha Świętego, ale także natchnienia własnych ludzkich namiętności oraz natchnienia złego ducha. Ponieważ w czasie rekolekcji będziemy z większym wysiłkiem pracować duchowo, dlatego też większa będzie intensywność tych głosów. Ta właśnie większa intensywność głosów i natchnień domaga się z naszej strony szczególnie uważnego rozeznania duchowego.
Rozmowa z kierownikiem duchowym służy przede wszystkim nam samym. Kierownik duchowy pełni jedynie rolę służebną. Winien tylko pomagać w rozwijaniu się relacji pomiędzy odprawiającym Ćwiczenia duchowne a Bogiem. Nie jest on zasadniczym punktem odniesienia dla rekolektanta. Zasadniczym punktem odniesienia dla odprawiającego rekolekcje jest sam Bóg.
Nierzadko zdarza się, iż w czasie Ćwiczeń duchownych pierwszego tygodnia rekolektant spontanicznie powraca do swojej, nieraz bardzo bolesnej przeszłości, powraca do wielu zranień i zagubień życiowych. W tych trudnych chwilach rekolekcyjnych nie powinien jednak pozostać sam. Wypowiedzenie bolesnych doświadczeń życiowych przed kierownikiem duchowym jest pewnym przygotowaniem, aby wypowiadać je także z zaufaniem i z wielką wolnością wewnętrzną przed samym Bogiem. Ideał kierownictwa duchowego zakłada, iż życzliwe przyjęcie i akceptacja kierownika stanie się znakiem bezwarunkowej akceptacji i miłości samego Boga. Kiedy zaczynamy wypowiadać, opisywać nasze wewnętrzne przeżycie, sami zaczynamy je lepiej rozumieć. Już samo wypowiedzenie naszych doświadczeń wewnętrznych przed drugim sprawia, iż one się krystalizują, określają i przybierają jakby inny kształt.
O czym konkretnie winniśmy rozmawiać na spotkaniach z kierownikiem duchowym w czasie rekolekcji ignacjańskich? Po prostu o tym, co aktualnie przeżywamy na modlitwie. O rodzących się uczuciach, myślach, natchnieniach. W pierwszych rozmowach możemy krótko przedstawić się i podjąć nasze najtrudniejsze problemy, które chcielibyśmy poddać działaniu Słowa Bożego oraz rozeznaniu kierownictwa duchowego. Możemy zacząć od tego, co jest dla nas najtrudniejsze, o czym najtrudniej byłoby nam powiedzieć; można zacząć o tego, co nas najbardziej upokarza, zawstydza w naszej własnej świadomości. Moglibyśmy w ten sposób przezwyciężyć lęk o siebie oraz poczucie zagrożenia. Ale podobnie jak rekolekcyjne milczenie, tak również i kierownictwo duchowe domaga się naszej pełnej wolności wewnętrznej oraz głębokiego przekonania o jego słuszności dla naszego życia duchowego.
Nie należałoby jednak rozpoczynać bardzo szczerych rozmów na siłę, jakby wbrew własnej wolności. Jeżeli bowiem otwieralibyśmy się na siłę, wówczas moglibyśmy się poczuć wewnętrznie upokorzeni i zawstydzeni. Wszystko, co robimy w życiu duchowym posiada wartość tylko wtedy, kiedy jest dokonywane pod wpływem wolności i hojności wewnętrznej. Jeżeli w kierownictwie duchowym boimy się bardzo mówić o sobie, wówczas przed pełnym otwarciem się należałoby modlić się o otwartość, szczerość i ducha wiary, który pozwoli nam w kierowniku duchowym dostrzec działanie Chrystusa. To On bowiem przede wszystkim proponuje nam pomoc w ramach wspólnoty Kościoła.
Z tej właśnie otwartości, szczerości i wiary na modlitwie spontanicznie zrodzi się także szczerość i otwartość w kierownictwie duchowym. Praktyka pokazuje, iż osoba, która naprawdę szczerze modli się o pokonanie lęków i o otwarcie w Ćwiczeniach duchownych, stosunkowo szybko otrzymuje tę łaskę. Wielka modlitwa rekolekcyjna związana z Ćwiczeniami duchownymi nie jest bowiem tylko naszą osobistą pracą. Jest to również wielka praca Boga w nas. Przecież nie tylko nam zależy, aby pokonać nasze problemy i lęki. Na tym zależy także Bogu, który nad nami nieustannie czuwa i nas prowadzi. Jemu także bardzo zależy na naszym otwarciu się przed Nim. Nasze otwarcie przed przedstawicielem Kościoła jest symbolem otwarcia się przed samym Bogiem. Możemy więc modlić się słowami: Panie Jezu, nie tylko mnie zależy na Twojej miłości, ale także Tobie zależy na mojej miłości. Daj mi łaskę szczerości i otwarcia na Twoje Słowo. Przekonanie wewnętrzne, że Bóg pracuje w nas, może być źródłem wielkiej odwagi w całym doświadczeniu rekolekcyjnym, także w rozmowach indywidualnych.
Jeżeli w czasie rekolekcji rodzą się jakieś szczególne uczucia wobec kierownika duchowego, które nam przeszkadzają, wówczas w wielkiej wolności wewnętrznej możemy je wypowiedzieć, by rozeznać ich źródło. Takie zwerbalizowanie uczuć potrzebne jest szczególnie wówczas, kiedy nie dają nam spokoju, nieustannie przeszkadzając w modlitwie.
5. Zostaw wszystkie troski
Ignacy jest świadom, że owocność modlitwy zależy nie tylko od milczenia zewnętrznego, od rozmów z kierownikiem, od dobrego miejsca, ale przede wszystkim od postawy serca ludzkiego. Ważnym warunkiem, jaki Ojciec Ignacy stawia przed człowiekiem pragnącym odprawić Ćwiczenia duchowne, jest troska o wewnętrzne uwolnienie się od wpływu zewnętrznego środowiska. Rekolektant — stwierdza Ignacy — postąpi w Ćwiczeniach tym więcej, im bardziej odłączy się od wszystkich przyjaciół i od wszelkiej troski doczesnej. K. Tilmann doradza: Uwolnij się, zostaw wszelkie troski, obowiązki, wysiłek, pośpiech oraz aktywność. I jeszcze bardziej uwolnij się od niepokoju, dyskusji wewnętrznych, myśli, projektów, wszystkich planów działania. Im bardziej uwolnisz się od tego wszystkiego, tym bardziej uwolnisz się od siebie samego i zanurzysz się w medytację. Uwolnienie się od codziennych trosk pozwala rekolektantowi z tym większą dyspozycyjnością i hojnością złożyć Bogu w ofierze całą swą wolę i wolność, aby Boski Jego Majestat tak jego osobą, jak i wszystkim, co posiada, posługiwał się wedle najświętszej woli swojej. Mówiąc innym językiem, pokój wewnętrzny oraz uwolnienie się od tego, co zajmuje naszą świadomość, konieczne jest, aby móc słuchać Słowa Bożego.
Przystępując do porządkowania swojego życia oraz do szukania i znajdowania woli Bożej w Ćwiczeniach duchownych nie możemy rozpoczynać jednak od autoanalizy naszych niepokojów i naszych problemów. Nie możemy też odwoływać się najpierw do naszych ludzkich sposobów i metod. Rozpoczynając modlitwę od siebie i swoich problemów ryzykujemy, iż znajdziemy właśnie swoje własne rozwiązania. P. van Breemen, znany rekolekcjonista w Europie Zachodniej i w Stanach Zjednoczonych, na początku udzielanych przez siebie rekolekcji zachęca rekolektantów, aby problem, z którym przyjechali, schowali do szafy. Rozważane Słowo Boże samo nam pokaże, w którym dniu rekolekcji i w jaki sposób go wyciągnąć.
Nasze problemy, którym pragniemy stawić czoła, w świetle Słowa Bożego zwykle wyglądają inaczej. Nierzadko też rozwiązanie, w świetle Słowa, staje się oczywiste i proste. Innym razem problem znika. Bywa jednak i tak, iż rekolektant doświadcza, że jego problem jest o wiele poważniejszy niż sądził i przypuszczał. Ten zaś, który przywiózł z sobą, okazuje się być jedynie substytutem głębszego problemu, którego do tej pory nie umiał lub też nie chciał dostrzec. Nie jesteśmy w stanie odkryć istoty naszych problemów bez oświetlenia ich Słowem Bożym. Dzięki Słowu Bożemu odkrywamy także, iż nasze problemy nie są już tylko nasze, ale że stają się także problemami Pana Boga. Rozwiązujemy je bowiem z Nim i dzięki Niemu.
Owocność Ćwiczeń duchownych jest więc ściśle uzależniona od naszej wolności wewnętrznej oraz od otwartości i hojności wobec Boga. Przystąpienie do rekolekcji w postawie zamknięcia, duchowego skąpstwa, bez głębokiego zaangażowania się i ofiarności mogłoby uniemożliwić osiągnięcie pożądanego owocu.
Źródło: